Napisy, lektor czy dubbing?
Oglądanie zagranicznego filmu – o ile nie znamy biegle języka, w jakim powstał – zawsze wymaga korzystania z tłumaczenia audiowizualnego.
Do wyboru najczęściej mamy napisy, lektora oraz dubbing. Każda z tych form ma swoje wady i zalety. Dzięki napisom możemy cieszyć się oryginalną ścieżką dźwiękową bez żadnych ingerencji. Jednak wymagają one dość szybkiego czytania, co odwraca naszą uwagę od akcji na ekranie, jak również może niektórym widzom sprawiać trudność. Poza tym wielkość liter często okazuje się niewystarczająca dla osób z wadami wzroku. Z kolei film z lektorem nie wymaga od odbiorcy żadnego czytania, ale ingeruje w warstwę dźwiękową, wpływając na słyszalność nie tylko dialogów, ale również muzyki i całej reszty.
„Szeptankę” w lwiej części przypadków wykonuje jedna osoba, przez co widz nie jest w stanie „na ucho” odróżnić, który bohater właśnie przemawia. Dodatkowo monotonność głosu lektora może drażnić. Większość tych problemów rozwiązuje dubbing, w którym jedynie podmienia się kwestie postaci na ich odpowiedniki, dostosowane do ruchu ust bohaterów na ekranie i nagrane przez rodzimych aktorów.
To bardzo naturalna droga tłumaczenia audiowizualnego, która przy odpowiedniej jakości wykonania nie utrudnia widzowi delektowania się którymkolwiek z aspektów seansu filmowego.
Jeśli tylko jest taka opcja, to wybieram dubbing, a najlepiej to w ogóle oryginalną ścieżkę dźwiękowa z napisami.